Gdzieś tam,
niedaleko Ciebie, chodzi osoba, która pokocha Ciebie taką jaką jesteś.
Dziewczynę, która zapomni o swojej przeszłości, która będzie chciała żyć dla
kogoś. Która nie będzie miała myśli, że żyje przypadkiem, że nie powinna
istnieć.
300 dolarów. Za tyle muszę przeżyć. Nie mam ani grosza.
Wszystko wydane na lot tutaj. Do Londynu z nadzieją na lepsze jutro.
Ulice londyńskie niczym się nie różnią od tych w Nowym
Jorku. No prawie niczym. Tu w Londynie
ludzie więcej się uśmiechają, a ja tego nie rozumiem. Co jest takiego pięknego
w dzisiejszym dniu, że każdy przechodzący obok mnie, uśmiecha się, ukazując w
policzkach te słodkie dziureczki. Ja nie widzę w tym pochmurnym, ale jednak bez
deszczu dniu ani jednego pozytywu.
Minęłam jedną z większych ulic, przyglądając się każdej
budowli po kolei. Każdy budynek, większy czy mniejszy. Samochody, wielkie
czerwone autobusy. Kawiarenki i wystawy z ciuchami. Moje oczy zbadały każdy
detal tego miasta. A teraz znajdowałam się na obrzeżach miasta. Nie ma już tylu
pojazdów, budynki są mniej wystawne. Jest tak.. hm, swojsko? Ludzie tutaj są
bardziej związani ze sobą niż ci, z centrum. Czuć tutaj miłość.
Potrzebowałam noclegu. Nic więcej. Po męczącej podróży
wszystko będzie wygodniejsze od fotela w samolocie, a tym bardziej od łóżka w
domu dziecka. Kilka moteli z wyglądu odrzucały mnie. Nie, nie byłam wybredna.
Ale za 300 dolarów musiałam przespać chociaż dwa tygodnie, a nie jedną noc.
Wchodziłam do motelu, pytałam się o cenę i wychodziłam. Załamana krążyłam od
motelu do motelu, aż w końcu usiadłam na murku przy jednym z moteli i ryknęłam
płaczem z bezsilności. Niebo robiło się już coraz ciemniejsze, gdy poczułam
czyjś dotyk na swoim ramieniu. Obróciłam się gwałtownie i ujrzałam starszą
kobietę.
- Dziecko, co tu robisz o tej porze? Wiesz dobrze, że ta
dzielnica nie jest jedną z bezpieczniejszych. – powiedziała donośnym głosem.
Od razu można było usłyszeć jej starodawny, ale też i
przepiękny angielski akcent. Ten z piękniejszych, typowo brytyjski.
- Przepraszam.. Ja nie wiedziałam. – zająkałam się i
wstałam by zrównać się wzrostem z kobietą.
Jednak kobieta okazała się być niższą ode mnie, siwowłosą
staruszką. Dopiero teraz ujrzałam jej laskę w dłoni, na której podpierała swoje
nieco otyłe ciało. Jej wielkie oczy były otoczone zmarszczkami, a usta ułożone
były w ciepły uśmiech.
- Nie jesteś stąd, prawda? Gdzie mieszkasz? – pytała. –
Gdzie masz rodziców, złotko?
- Pochodzę z małej wioski spod Nowego Jorku. –
powiedziałam i przegryzłam wargę.
Nienawidzę opowiadać o swoich rodzicach, którzy porzucili
mnie, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem. Nigdy ich nie widziałam. Nie dostałam
ani jednego zdjęcia po nich, ani nazwiska czy imienia. Wszystko przepadło.
- I nie mam rodziców. – dodałam po chwili.
Twarz staruszki nagle zmieniła się z tej pogodnej w tą
stroskaną. Tak jakby była moją babcią, jakby zrozumiała co czuję w środku i jak
spędziłam ostatnie osiemnaście lat swojego życia.
- Chodź, złotko, dam Ci ciepłej herbaty z miodem i
porozmawiamy. – powiedziała, wyciągając dłoń w moją stronę.
Chwile się wahałam, ponieważ nie znałam tej kobiety. Ale
po chwili zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to nikogo nie znam, a ta pani
może mi tylko pomóc. Chwyciłam jej dłoń i podążyłam z nią.
Nasz tępo nie było za szybkie, kobieta utykała na prawą
nogę, a laska nie wiele jej pomagała. Nigdy tak naprawdę nie miałam kontaktu z
ludźmi z zewnątrz. Nie miałam wyjścia z domu dziecka. Pokój, który dzieliłam z
dziesięciolatką, był pokojem bez duszy. Zresztą, sama czuję się jak dziewczyna
bez duszy. Zerknęłam na staruszkę i zrozumiałam, że ta osoba przeżyła w życiu
nie jedno. Jest osobą, która zrozumie moje uczucia i to co się ze mną działo.
Ujrzałam wielki, trzypiętrowy budynek z wielkimi
drzwiami. Zanim jednak ujrzałam drzwi, musiałam przejść przez dwadzieścia
schodków przed nimi. Po bokach widniały kwiaty, niestety nie mogłam ujrzeć ich
barwy, ponieważ chmury były teraz już czarne. Nie miałam pojęcia, która jest
godzina. Podeszłyśmy pod wielkie drzwi, a kobieta wyciągnęła z doniczki przy
wycieraczce klucz. Przekręciła trzy razy i pchnęła wielkie drzwi z jak
największą mocą by te się otworzyły.
Pomieszczenie do którego weszłyśmy było ciemne, a jedyne
źródło światła padało przez okno, które były wielkości drzwi. Po chwili zdałam
sobie jednak sprawę, że to były dwa okna, przysłonięte zasłoną do połowy, dając
efekt jednego otworu na świat.
Rozejrzałam się, by móc przyjrzeć się pomieszczeniu w
którym się znajdowałyśmy. Nie widziałam nic w tym półmroku oprócz wielkiego
bujanego fotela, który stał przy oknach. Dostrzegłam w tamtym kącie mały ruch i
podskoczyłam z piskiem. Usłyszałam cichy śmiech staruszki, a po chwili dom
oświetlił wielki żyrandol na suficie. Spojrzałam w stronę kobiety, a potem w
kąt, gdzie był ruch i ujrzałam małego, rudego kota. Miał wielki puchowy ogon, a
na jego końcu była mała, biała łatka.
- Jaki piękny. – zachwycałam się kotem.
- Thomas. – powiedziała staruszka.
- Co? – odwróciłam się do kobiety i przyjrzałam się jej
stroju.
Miała spódnice do ziemi, która przysłaniała obuwie. Fioletowa
bluzka była owinięta wielkim szalem, który opadał jej na ramiona, by osłonić
przed zimnem. Wyglądała jak typowa babcia. O takiej babci zawsze marzyłam.
- Kot nazywa się Thomas. – uśmiechnęła się do mnie i
zawołała kota, który zaraz znalazł się przy jej boku.
Wdrapał jej się po spódnicy i po chwili znalazł miejsce
tuż koło jej przedramienia. Ułożył się grzecznie, mruknął zadowolony i zamknął
swoje wielkie czarne oczy.
- Wiesz, dziecino, dostałam go 10 lat temu. Kupił mi go
mój mąż, niestety… Nie dał mi go osobiście, ponieważ zginął w wypadku
samochodowym. – powiedziała staruszka, a ja zadławiłam się swoją śliną. –
Marcus zawsze wspominał mi o miłości do kotów, o tym, że zawsze chciał mieć
takiego w domu, by móc siedzieć przy kominku i go głaskać po grzbiecie. Ja, ja
się nigdy nie zgodziłam na zwierzę, bałam się. Teraz, teraz jest to jedyna
pamiątka po moim mężu. – powiedziała staruszka, a w kącikach jej oczu pojawiły
się słonawe krople łez.
Jednak mrugnęła kilka razy, a w jej oczach pojawiła się
ponownie troska. Nie odezwałam się ani słowem. To wszystko jest dla mnie tak
niewiarygodne, że brakuje mi słów. Ta kobieta jest cudowną osobą.
- No dalej, ściągaj te buty, załóż papcie. – powiedziała
i podała mi różowe obuwie.
- Dziękuję, ale nie trzeba… - powiedziałam cicho.
- Oj, nie marudź mi tutaj, chodź do salonu. Tam jest
cieplej, wiesz… Kominek ogrzewa cały dom, ale to tylko w tamtym pokoju czuć te
prawdziwe ciepło. – rzekła i znikła za kolejnymi drzwiami.
Podążyłam za nią, by po chwili znaleźć się w ogromnym,
łososiowym pokoju. Na ścianach były lampki, ale to z kominka padało największe
światło. Na środku stała duża skórzana kanapa, a przed nią malutki stoliczek.
Lecz w moje serce wpadł wielki, puchowy dywan. Ułożony był przed kominkiem. Ten
dom był cudowny. Pachniało nim wanilią, cynamonem, ale też i latami jakie
przeżył.
Podeszłam do kanapy i przejechałam dłonią po brązowej
skórze.
- Siadaj. – powiedziała kobieta.
Zrobiła to tak nagle, że znów wydałam z siebie odgłos, a
moje ciało ponownie uniosło się do góry.
- Coś strachliwa jesteś, złotko. Co Ci oni w tym wielkim
świecie wyrządzili? – zapytała i usiadła na kanapie, a ja zrobiłam to samo. –
Proszę, dla Ciebie. Pewnie zmarzłaś. Londyn nie jest tak ciepły jak się mogło
wydawać, kochana. – mruknęła, podając mi kubek z napojem.
Upiłam duży łyk i poczułam jak herbata, prawdziwa
angielska z miodem, przepływa mi przez gardło, powodując, że po chwili w
żołądku czuć to uczucie ciepła.
- Ale jest piękniejszy. – powiedziałam z przekonaniem.
Spędziłam tutaj niecały dzień, a już wiem, że pieniądze,
które wydałam, były wydane najrozsądniej.
- Nie mogę zaprzeczyć. Widziałam wiele miejsc na świecie,
ale to tutaj jest najcudowniej. Ci ludzie, te budowle i wiesz dziecino… Ta
atmosfera. Tutaj jest inny świat. – powiedziała z przekonaniem staruszka.
Przyglądałam jej się i zastanawiałam się co takiego mogła
przeżyć ta kobieta, jakie miejsca mogła odwiedzić podczas jej długiego życia.
- Ah, nie przedstawiłam się. Co za głupstwo ja
popełniłam. Przepraszam. – powiedziała i
wyciągnęła w moją stronę rękę. – Caroline William. – niepewnie uścisnęłam jej
dłoń, a po chwili poczułam ciepło wywołane przez jej dotyk.
- Ja jestem Leanna Vorato, ale wolę Lea. – powiedziałam
krótko, uśmiechając się do niej.
- Leanna.. – zamyśliła się. – Pewnie twoi rodzice
pochodzą z Hiszpanii? – uśmiechnęła się, a mnie oczy zapiekły.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam przed siebie,
unikając wzroku pani Caroline.
- Nigdy nie poznałam swoich rodziców. – powiedziałam i
spojrzałam na staruszkę. – Wychowałam się w domu dziecka.
- Oh! – jej twarz przybrała inny kolor niż dotychczas.
Była zaniepokojona, a zarazem zawstydzona. Tak jakbym
powiedziała coś co obnażyło jej uwagę co do moich rodziców.
- Nie wiedziałam, nie spodziewałam się, że.. Przepraszam.
– powiedziała tylko.
- Nic się nie stało.
– powiedziałam o ciągle, ziewając przy tym.
- Ile masz lat, złotko? – zapytała się poważniej.
- Osiemnaście skończyłam… To dlatego jestem tutaj.
Wyrzucili mnie stamtąd. – powiedziałam, a po policzku poleciała mi pojedyncza
łza.
- Nie martw się dziecino, tutaj będzie ci o wiele lepiej.
– powiedziała z ciepłym uśmiechem.
- No nie jestem taka pewna. – rzekłam cicho. – Mam 300
dolarów, nie mam noclegu ani jedzenia.
- O nocleg i jedzenie się nie martw, zamieszkasz u mnie.
– powiedziała wstając z kanapy.
Z dołu, kiedy na nią patrzyłam, wydawała się ogromna.
Lecz kiedy wstałam, ponownie stała się małą i drobną staruszką, z siwymi
włosami i cudownym, ciepłym uśmiechu.
- Nie mogę pani głowy zawracać. Ja już będę wychodzić,
dziękuję za ciepłą herbatę. – uśmiechnęłam się do niej i chciałam ją wyminąć.
Usłyszałam głośny huk i zdałam sobie sprawę, że to pani
Caroline uderzyła laską w drewnianą podłogę w geście sprzeciwu.
- Nigdzie nie idziesz! Jest zimno, ciemno i przede
wszystkim strasznie. – powiedziała, a ja się obróciłam w jej stronę. – Ten dom
stoi tutaj już od 1890 roku. Ma trzy piętra i piwnicę. Ja jestem jedyną osobą
mieszkającą w tym domu. No pomijając Thomas ’a. – tutaj znów się uśmiechnęła. –
Jeśli zostałabyś tutaj chociaż do czasu aż znajdziesz pracę czy szkołę, byłabym
ci niezmiernie wdzięczna. – powiedziała smutno mimo, że miała uśmiech na
twarzy.
- Dobrze. – zająkałam się. – Zostanę tutaj, ale jeśli
niczego nie znajdę w przeciągu miesiąca, będę pracować dla pani, by odpłacić się
za mieszkanie tutaj. – powiedziałam i stwierdziłam, że była to najrozsądniejsza
wypowiedź jaką mogłam wymyślić w tak szybkim czasie.
- Dobrze. – powiedziała, wyciągając dłoń w moją stronę, a
ja ją chwyciłam w delikatnym, ale ciepłym uścisku.
I takim o to sposobem mam dom. Pierwszy raz w życiu mogę
powiedzieć komuś swój dokładny adres, mogę powiedzieć, że mam swój kawałek na
tej ziemi, chociaż tak naprawdę to nie jest moje.
- Chodź kochaniutka, pokażę Ci twój pokój. – uśmiechnęła
się, obracając się na pięcie i wędrując w stronę schodów, których nie
zauważyłam w tym pokoju.
Wspinałam
się powoli za nią, oglądając każdy detal jaki mijałam po drodze. Obrazy,
zdjęcia czy wystające ze ściany pół rzeźby. W domu pomimo ciemnych kolorów,
czuć było miłość i wewnętrzne ciepło. Każdy kąt domu był dopracowany w każdym
detalu. Minęłyśmy drugie piętro i wchodziłyśmy na trzecie, gdy pani Caroline
się obróciła.
- Na tym piętrze jest moja sypialnia i pokój gościnny,
ale sądzę, że ty potrzebujesz pokoju w odosobnieniu od takiej starej baby jak
ja. – zaśmiała się, a ja próbowałam zaprzeczyć, ale uciszyła mnie palcem.
Podążyłam za nią jeszcze kilka schodków i znalazłyśmy się
przed drzwiami.
- Ja już dalej nie idę, bo to od dzisiaj twój kawałek
podłogi. – powiedziała i zeszła kilka kroków w dół. – Na ścianie masz zegar, a
na półeczce budzik… Zapraszam na śniadanie o 9. – uśmiechnęła się i znikła.
Usłyszałam jeszcze tylko:
- Dobranoc!
Podeszłam
do drzwi i nie wiedziałam co mam zrobić. Torba, którą przywiozłam z Nowego
Jorku, zwisała mi na ramieniu i powoli sprawiała, że nie czułam całej ręki.
Przytrzymałam dłoń na kulce i lekko przekręciłam ją w prawą stronę i, gdy
usłyszałam ciche skrzypnięcie, drzwi się uchyliły. Nic nie ujrzałam. Dopiero,
gdy sięgnęłam po mały włącznik światła i na niego nacisnęłam, w pomieszczeniu
pojawiło się światło, oświecając całe piętro, które, o Jezu! Było dla mnie!
- Jak cudownie. – wymsknęło mi się z ust.
Hej! Dziękuję za miłe przyjęcie i za to, że Wam się podoba to co piszę (: Jestem zaskoczona i jeszcze raz dziękuję Wam.
Miałam dodać bohaterów, lecz najprościej w świecie nie miałam siły czy czasu. Przepraszam. Nowy rozdział dodam jak tylko znajdę wolną chwilę w czasie ferii.
Miłego weekendu czy też ferii!
Pozdrawiam <3
Świetny rozdział .
OdpowiedzUsuńrozdział świetny , akcja rozwija się powoli, a nie nagle bez składu i ładu . czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Pisz szybko nowy ^^ @nessive_
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Awards. Pytania na moim blogu : http://simple-but-effective-onlyali1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNext!!!!!
OdpowiedzUsuńZaczyna się naprawdę ciekawie. Nastolatka bez rodziców w wielkim mieście, to musi być naprawdę ciężkie. Jednak spotyka przesympatyczną staruszkę, która chce jej pomóc. I mam nadzieję, że będzie ona taką sympatyczną kobietą aż do samego końca. Jestem ciekawa dalszych rozdziałów dlatego będę tutaj wpadać częściej. Miałabym prośbę, mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach? Na blogu albo na twitterze, jak wolisz @deeply_charming
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie na prolog:
www.taste-your-lips.blogspot.com Mam nadzieję, że wpadniesz :)
Pozdrawiam <3
strasznie podoba mi się ten blog, mogłabyś dodać bohaterów, by pokazać kto co i jak? < 3
OdpowiedzUsuńNiesamowity! ♥ Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Tak mnie ciekawi co będzie działo się dalej! Życzę weny do pisania, kochana ! ♥
OdpowiedzUsuńEj, fajne to! Podoba mi się, takie nietypowe i w dodatku 1D będzie :) Możesz dodać osobną zakładkę z bohaterami? Chciałabym zobaczyć główną bohaterkę :) zapraszam na : http://give-me-yoour-heart.blogspot.com/ http://everydayinlovewithyou.blogspot.com/. Informuj mnie na tt @ohahKidrauhl :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie. Ta cała staruszka ma u mnie ogromnego plusa! Nie każdy byłby tak dobry i zaprosił kogoś do własnego domu i dodatkowo dał mu dach nad głową. Bardzo szlachetne. Jestem ciekawa co spotka dalej naszą główną bohaterkę. Mam nadzieję, że będą to same pozytywne wydarzenia. Cóż.. czekam na nowość, pozdrawiam! /sensitive-touch/
OdpowiedzUsuńNadal nie wiem, jak ja to zrobiłam, ale całkowicie przez przypadek, z mojego roztargnienia i nieogarniania blogspota ani czegokolwiek na telefonie, usunęłam Twój komentarz na moim blogu i już się przestraszyłam, że teraz nie wejdę tutaj. Ale okej sytuacja opanowana, na szczęście przed usunieciem już tu na chwilę wpadłam i teraz mogłam już spokojnie przeczytać. I bardzo dobrze, że mi się jednak udało tu wejść, bo bardzo mi się Twoja historia spodobała. To coś innego niż zazwyczaj czytam na blogach, więc tym bardziej mnie zaciekawiło. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy Leanny w Londynie. Swoją drogą śliczne imię :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie! Nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów ... <3 @fuckmeharry_69
OdpowiedzUsuń