piątek, 11 stycznia 2013

2. Better life in another world.


Gdzieś tam, niedaleko Ciebie, chodzi osoba, która pokocha Ciebie taką jaką jesteś. Dziewczynę, która zapomni o swojej przeszłości, która będzie chciała żyć dla kogoś. Która nie będzie miała myśli, że żyje przypadkiem, że nie powinna istnieć.
               
300 dolarów. Za tyle muszę przeżyć. Nie mam ani grosza. Wszystko wydane na lot tutaj. Do Londynu z nadzieją na lepsze jutro.
Ulice londyńskie niczym się nie różnią od tych w Nowym Jorku. No prawie  niczym. Tu w Londynie ludzie więcej się uśmiechają, a ja tego nie rozumiem. Co jest takiego pięknego w dzisiejszym dniu, że każdy przechodzący obok mnie, uśmiecha się, ukazując w policzkach te słodkie dziureczki. Ja nie widzę w tym pochmurnym, ale jednak bez deszczu dniu ani jednego pozytywu.
Minęłam jedną z większych ulic, przyglądając się każdej budowli po kolei. Każdy budynek, większy czy mniejszy. Samochody, wielkie czerwone autobusy. Kawiarenki i wystawy z ciuchami. Moje oczy zbadały każdy detal tego miasta. A teraz znajdowałam się na obrzeżach miasta. Nie ma już tylu pojazdów, budynki są mniej wystawne. Jest tak.. hm, swojsko? Ludzie tutaj są bardziej związani ze sobą niż ci, z centrum. Czuć tutaj miłość.
Potrzebowałam noclegu. Nic więcej. Po męczącej podróży wszystko będzie wygodniejsze od fotela w samolocie, a tym bardziej od łóżka w domu dziecka. Kilka moteli z wyglądu odrzucały mnie. Nie, nie byłam wybredna. Ale za 300 dolarów musiałam przespać chociaż dwa tygodnie, a nie jedną noc. Wchodziłam do motelu, pytałam się o cenę i wychodziłam. Załamana krążyłam od motelu do motelu, aż w końcu usiadłam na murku przy jednym z moteli i ryknęłam płaczem z bezsilności. Niebo robiło się już coraz ciemniejsze, gdy poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu. Obróciłam się gwałtownie i ujrzałam starszą kobietę.
- Dziecko, co tu robisz o tej porze? Wiesz dobrze, że ta dzielnica nie jest jedną z bezpieczniejszych. – powiedziała donośnym głosem.
Od razu można było usłyszeć jej starodawny, ale też i przepiękny angielski akcent. Ten z piękniejszych, typowo brytyjski.
- Przepraszam.. Ja nie wiedziałam. – zająkałam się i wstałam by zrównać się wzrostem z kobietą.
Jednak kobieta okazała się być niższą ode mnie, siwowłosą staruszką. Dopiero teraz ujrzałam jej laskę w dłoni, na której podpierała swoje nieco otyłe ciało. Jej wielkie oczy były otoczone zmarszczkami, a usta ułożone były w ciepły uśmiech.
- Nie jesteś stąd, prawda? Gdzie mieszkasz? – pytała. – Gdzie masz rodziców, złotko?
- Pochodzę z małej wioski spod Nowego Jorku. – powiedziałam i przegryzłam wargę.
Nienawidzę opowiadać o swoich rodzicach, którzy porzucili mnie, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem. Nigdy ich nie widziałam. Nie dostałam ani jednego zdjęcia po nich, ani nazwiska czy imienia. Wszystko przepadło.
- I nie mam rodziców. – dodałam po chwili.
Twarz staruszki nagle zmieniła się z tej pogodnej w tą stroskaną. Tak jakby była moją babcią, jakby zrozumiała co czuję w środku i jak spędziłam ostatnie osiemnaście lat swojego życia.
- Chodź, złotko, dam Ci ciepłej herbaty z miodem i porozmawiamy. – powiedziała, wyciągając dłoń w moją stronę.
Chwile się wahałam, ponieważ nie znałam tej kobiety. Ale po chwili zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to nikogo nie znam, a ta pani może mi tylko pomóc. Chwyciłam jej dłoń i podążyłam z nią.
Nasz tępo nie było za szybkie, kobieta utykała na prawą nogę, a laska nie wiele jej pomagała. Nigdy tak naprawdę nie miałam kontaktu z ludźmi z zewnątrz. Nie miałam wyjścia z domu dziecka. Pokój, który dzieliłam z dziesięciolatką, był pokojem bez duszy. Zresztą, sama czuję się jak dziewczyna bez duszy. Zerknęłam na staruszkę i zrozumiałam, że ta osoba przeżyła w życiu nie jedno. Jest osobą, która zrozumie moje uczucia i to co się ze mną działo.
Ujrzałam wielki, trzypiętrowy budynek z wielkimi drzwiami. Zanim jednak ujrzałam drzwi, musiałam przejść przez dwadzieścia schodków przed nimi. Po bokach widniały kwiaty, niestety nie mogłam ujrzeć ich barwy, ponieważ chmury były teraz już czarne. Nie miałam pojęcia, która jest godzina. Podeszłyśmy pod wielkie drzwi, a kobieta wyciągnęła z doniczki przy wycieraczce klucz. Przekręciła trzy razy i pchnęła wielkie drzwi z jak największą mocą by te się otworzyły.
Pomieszczenie do którego weszłyśmy było ciemne, a jedyne źródło światła padało przez okno, które były wielkości drzwi. Po chwili zdałam sobie jednak sprawę, że to były dwa okna, przysłonięte zasłoną do połowy, dając efekt jednego otworu na świat.
Rozejrzałam się, by móc przyjrzeć się pomieszczeniu w którym się znajdowałyśmy. Nie widziałam nic w tym półmroku oprócz wielkiego bujanego fotela, który stał przy oknach. Dostrzegłam w tamtym kącie mały ruch i podskoczyłam z piskiem. Usłyszałam cichy śmiech staruszki, a po chwili dom oświetlił wielki żyrandol na suficie. Spojrzałam w stronę kobiety, a potem w kąt, gdzie był ruch i ujrzałam małego, rudego kota. Miał wielki puchowy ogon, a na jego końcu była mała, biała łatka.
- Jaki piękny. – zachwycałam się kotem.
- Thomas. – powiedziała staruszka.
- Co? – odwróciłam się do kobiety i przyjrzałam się jej stroju.
Miała spódnice do ziemi, która przysłaniała obuwie. Fioletowa bluzka była owinięta wielkim szalem, który opadał jej na ramiona, by osłonić przed zimnem. Wyglądała jak typowa babcia. O takiej babci zawsze marzyłam.
- Kot nazywa się Thomas. – uśmiechnęła się do mnie i zawołała kota, który zaraz znalazł się przy jej boku.
Wdrapał jej się po spódnicy i po chwili znalazł miejsce tuż koło jej przedramienia. Ułożył się grzecznie, mruknął zadowolony i zamknął swoje wielkie czarne oczy.
- Wiesz, dziecino, dostałam go 10 lat temu. Kupił mi go mój mąż, niestety… Nie dał mi go osobiście, ponieważ zginął w wypadku samochodowym. – powiedziała staruszka, a ja zadławiłam się swoją śliną. – Marcus zawsze wspominał mi o miłości do kotów, o tym, że zawsze chciał mieć takiego w domu, by móc siedzieć przy kominku i go głaskać po grzbiecie. Ja, ja się nigdy nie zgodziłam na zwierzę, bałam się. Teraz, teraz jest to jedyna pamiątka po moim mężu. – powiedziała staruszka, a w kącikach jej oczu pojawiły się słonawe krople łez.
Jednak mrugnęła kilka razy, a w jej oczach pojawiła się ponownie troska. Nie odezwałam się ani słowem. To wszystko jest dla mnie tak niewiarygodne, że brakuje mi słów. Ta kobieta jest cudowną osobą.
- No dalej, ściągaj te buty, załóż papcie. – powiedziała i podała mi różowe obuwie.
- Dziękuję, ale nie trzeba… - powiedziałam cicho.
- Oj, nie marudź mi tutaj, chodź do salonu. Tam jest cieplej, wiesz… Kominek ogrzewa cały dom, ale to tylko w tamtym pokoju czuć te prawdziwe ciepło. – rzekła i znikła za kolejnymi drzwiami.
Podążyłam za nią, by po chwili znaleźć się w ogromnym, łososiowym pokoju. Na ścianach były lampki, ale to z kominka padało największe światło. Na środku stała duża skórzana kanapa, a przed nią malutki stoliczek. Lecz w moje serce wpadł wielki, puchowy dywan. Ułożony był przed kominkiem. Ten dom był cudowny. Pachniało nim wanilią, cynamonem, ale też i latami jakie przeżył.
Podeszłam do kanapy i przejechałam dłonią po brązowej skórze.
- Siadaj. – powiedziała kobieta.
Zrobiła to tak nagle, że znów wydałam z siebie odgłos, a moje ciało ponownie uniosło się do góry.
- Coś strachliwa jesteś, złotko. Co Ci oni w tym wielkim świecie wyrządzili? – zapytała i usiadła na kanapie, a ja zrobiłam to samo. – Proszę, dla Ciebie. Pewnie zmarzłaś. Londyn nie jest tak ciepły jak się mogło wydawać, kochana. – mruknęła, podając mi kubek z napojem.
Upiłam duży łyk i poczułam jak herbata, prawdziwa angielska z miodem, przepływa mi przez gardło, powodując, że po chwili w żołądku czuć to uczucie ciepła.
- Ale jest piękniejszy. – powiedziałam z przekonaniem.
Spędziłam tutaj niecały dzień, a już wiem, że pieniądze, które wydałam, były wydane najrozsądniej.
- Nie mogę zaprzeczyć. Widziałam wiele miejsc na świecie, ale to tutaj jest najcudowniej. Ci ludzie, te budowle i wiesz dziecino… Ta atmosfera. Tutaj jest inny świat. – powiedziała z przekonaniem staruszka.
Przyglądałam jej się i zastanawiałam się co takiego mogła przeżyć ta kobieta, jakie miejsca mogła odwiedzić podczas jej długiego życia.
- Ah, nie przedstawiłam się. Co za głupstwo ja popełniłam. Przepraszam.  – powiedziała i wyciągnęła w moją stronę rękę. – Caroline William. – niepewnie uścisnęłam jej dłoń, a po chwili poczułam ciepło wywołane przez jej dotyk.
- Ja jestem Leanna Vorato, ale wolę Lea. – powiedziałam krótko, uśmiechając się do niej.
- Leanna.. – zamyśliła się. – Pewnie twoi rodzice pochodzą z Hiszpanii? – uśmiechnęła się, a mnie oczy zapiekły.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam przed siebie, unikając wzroku pani Caroline.
- Nigdy nie poznałam swoich rodziców. – powiedziałam i spojrzałam na staruszkę. – Wychowałam się w domu dziecka.
- Oh! – jej twarz przybrała inny kolor niż dotychczas.
Była zaniepokojona, a zarazem zawstydzona. Tak jakbym powiedziała coś co obnażyło jej uwagę co do moich rodziców.
- Nie wiedziałam, nie spodziewałam się, że.. Przepraszam. – powiedziała tylko.
- Nic się nie stało.  – powiedziałam o ciągle, ziewając przy tym.
- Ile masz lat, złotko? – zapytała się poważniej.
- Osiemnaście skończyłam… To dlatego jestem tutaj. Wyrzucili mnie stamtąd. – powiedziałam, a po policzku poleciała mi pojedyncza łza.
- Nie martw się dziecino, tutaj będzie ci o wiele lepiej. – powiedziała z ciepłym uśmiechem.
- No nie jestem taka pewna. – rzekłam cicho. – Mam 300 dolarów, nie mam noclegu ani jedzenia.
- O nocleg i jedzenie się nie martw, zamieszkasz u mnie. – powiedziała wstając z kanapy.
Z dołu, kiedy na nią patrzyłam, wydawała się ogromna. Lecz kiedy wstałam, ponownie stała się małą i drobną staruszką, z siwymi włosami i cudownym, ciepłym uśmiechu.
- Nie mogę pani głowy zawracać. Ja już będę wychodzić, dziękuję za ciepłą herbatę. – uśmiechnęłam się do niej i chciałam ją wyminąć.
Usłyszałam głośny huk i zdałam sobie sprawę, że to pani Caroline uderzyła laską w drewnianą podłogę w geście sprzeciwu.
- Nigdzie nie idziesz! Jest zimno, ciemno i przede wszystkim strasznie. – powiedziała, a ja się obróciłam w jej stronę. – Ten dom stoi tutaj już od 1890 roku. Ma trzy piętra i piwnicę. Ja jestem jedyną osobą mieszkającą w tym domu. No pomijając Thomas ’a. – tutaj znów się uśmiechnęła. – Jeśli zostałabyś tutaj chociaż do czasu aż znajdziesz pracę czy szkołę, byłabym ci niezmiernie wdzięczna. – powiedziała smutno mimo, że miała uśmiech na twarzy.
- Dobrze. – zająkałam się. – Zostanę tutaj, ale jeśli niczego nie znajdę w przeciągu miesiąca, będę pracować dla pani, by odpłacić się za mieszkanie tutaj. – powiedziałam i stwierdziłam, że była to najrozsądniejsza wypowiedź jaką mogłam wymyślić w tak szybkim czasie.
- Dobrze. – powiedziała, wyciągając dłoń w moją stronę, a ja ją chwyciłam w delikatnym, ale ciepłym uścisku.
I takim o to sposobem mam dom. Pierwszy raz w życiu mogę powiedzieć komuś swój dokładny adres, mogę powiedzieć, że mam swój kawałek na tej ziemi, chociaż tak naprawdę to nie jest moje.
- Chodź kochaniutka, pokażę Ci twój pokój. – uśmiechnęła się, obracając się na pięcie i wędrując w stronę schodów, których nie zauważyłam w tym pokoju.
                Wspinałam się powoli za nią, oglądając każdy detal jaki mijałam po drodze. Obrazy, zdjęcia czy wystające ze ściany pół rzeźby. W domu pomimo ciemnych kolorów, czuć było miłość i wewnętrzne ciepło. Każdy kąt domu był dopracowany w każdym detalu. Minęłyśmy drugie piętro i wchodziłyśmy na trzecie, gdy pani Caroline się obróciła.
- Na tym piętrze jest moja sypialnia i pokój gościnny, ale sądzę, że ty potrzebujesz pokoju w odosobnieniu od takiej starej baby jak ja. – zaśmiała się, a ja próbowałam zaprzeczyć, ale uciszyła mnie palcem.
Podążyłam za nią jeszcze kilka schodków i znalazłyśmy się przed drzwiami.
- Ja już dalej nie idę, bo to od dzisiaj twój kawałek podłogi. – powiedziała i zeszła kilka kroków w dół. – Na ścianie masz zegar, a na półeczce budzik… Zapraszam na śniadanie o 9. – uśmiechnęła się i znikła. Usłyszałam jeszcze tylko:
- Dobranoc!
                Podeszłam do drzwi i nie wiedziałam co mam zrobić. Torba, którą przywiozłam z Nowego Jorku, zwisała mi na ramieniu i powoli sprawiała, że nie czułam całej ręki. Przytrzymałam dłoń na kulce i lekko przekręciłam ją w prawą stronę i, gdy usłyszałam ciche skrzypnięcie, drzwi się uchyliły. Nic nie ujrzałam. Dopiero, gdy sięgnęłam po mały włącznik światła i na niego nacisnęłam, w pomieszczeniu pojawiło się światło, oświecając całe piętro, które, o Jezu! Było dla mnie!
- Jak cudownie. – wymsknęło mi się z ust.

Hej! Dziękuję za miłe przyjęcie i za to, że Wam się podoba to co piszę (: Jestem zaskoczona i jeszcze raz dziękuję Wam. 
Miałam dodać bohaterów, lecz najprościej w świecie nie miałam siły czy czasu. Przepraszam. Nowy rozdział dodam jak tylko znajdę wolną chwilę w czasie ferii. 
Miłego weekendu czy też ferii!
Pozdrawiam <3

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział świetny , akcja rozwija się powoli, a nie nagle bez składu i ładu . czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ! Pisz szybko nowy ^^ @nessive_

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Awards. Pytania na moim blogu : http://simple-but-effective-onlyali1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczyna się naprawdę ciekawie. Nastolatka bez rodziców w wielkim mieście, to musi być naprawdę ciężkie. Jednak spotyka przesympatyczną staruszkę, która chce jej pomóc. I mam nadzieję, że będzie ona taką sympatyczną kobietą aż do samego końca. Jestem ciekawa dalszych rozdziałów dlatego będę tutaj wpadać częściej. Miałabym prośbę, mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach? Na blogu albo na twitterze, jak wolisz @deeply_charming
    I zapraszam do mnie na prolog:
    www.taste-your-lips.blogspot.com Mam nadzieję, że wpadniesz :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. strasznie podoba mi się ten blog, mogłabyś dodać bohaterów, by pokazać kto co i jak? < 3

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowity! ♥ Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Tak mnie ciekawi co będzie działo się dalej! Życzę weny do pisania, kochana ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej, fajne to! Podoba mi się, takie nietypowe i w dodatku 1D będzie :) Możesz dodać osobną zakładkę z bohaterami? Chciałabym zobaczyć główną bohaterkę :) zapraszam na : http://give-me-yoour-heart.blogspot.com/ http://everydayinlovewithyou.blogspot.com/. Informuj mnie na tt @ohahKidrauhl :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapowiada się bardzo ciekawie. Ta cała staruszka ma u mnie ogromnego plusa! Nie każdy byłby tak dobry i zaprosił kogoś do własnego domu i dodatkowo dał mu dach nad głową. Bardzo szlachetne. Jestem ciekawa co spotka dalej naszą główną bohaterkę. Mam nadzieję, że będą to same pozytywne wydarzenia. Cóż.. czekam na nowość, pozdrawiam! /sensitive-touch/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nadal nie wiem, jak ja to zrobiłam, ale całkowicie przez przypadek, z mojego roztargnienia i nieogarniania blogspota ani czegokolwiek na telefonie, usunęłam Twój komentarz na moim blogu i już się przestraszyłam, że teraz nie wejdę tutaj. Ale okej sytuacja opanowana, na szczęście przed usunieciem już tu na chwilę wpadłam i teraz mogłam już spokojnie przeczytać. I bardzo dobrze, że mi się jednak udało tu wejść, bo bardzo mi się Twoja historia spodobała. To coś innego niż zazwyczaj czytam na blogach, więc tym bardziej mnie zaciekawiło. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy Leanny w Londynie. Swoją drogą śliczne imię :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapowiada się świetnie! Nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów ... <3 @fuckmeharry_69

    OdpowiedzUsuń